Kato, południowa stolica street artu
Serce Górnego Śląska tętni sztuką ulicy. A wszystko dzięki inicjatywie, która od 8 lat zmienia przestrzeń miasta. Festiwal Katowice Street Art Urban Sound 2019, bo o nim mowa, to kontynuacja legendarnego Katowice Street Art Festivalu. O najciekawszych muralach, skrajnych emocjach, wielkich nazwiskach i rozwoju sztuki ulicy na Śląsku mówi Łukasz Kałębasiak, współtwórca festiwalu, a także rzecznik prasowy Instytucji Kultury im. Krystyny Bochenek Katowice Miasto Ogrodów.
Jak 8 lat artystycznych działań w ramach festiwalu zmieniło miasto?
Nasz festiwal rozpoczął swoją działalność pod nazwą Katowice Street Art Festival, która obowiązywałą przez kilka pierwszych edycji. To wydarzenie, które mocno zmieniło pejzaż miasta. Jeden z pierwszych murali, jaki powstał w Katowicach i jest z nami do tej pory, powstał w 2010 roku w ramach Off Festivalu. Dawno w mieście nie byłem Marcina Maciejowskiego to jedna z ikonicznych realizacji. Gdy ruszaliśmy z pierwszą edycją KSAF, na pracy Maciejowskiego kończyła się lista street artu w Katowicach. To dlatego pierwsza edycja Katowice Street Art Festivalu w 2011 roku była prawdziwym wybuchem. Zostawiła po sobie kilka doskonałych prac, które wciąż możemy podziwiać.
Ikoną street artu w Katowicach jest tzw. Kura hiszpańskiego artysty Aryza, która do dziś cieszy oczy na Mariackiej Tylnej. Mówimy o niej kura, ponieważ przedstawia zdekomponowaną kurę znoszącą jajko (od razu w wersji sadzonej). Od 2011 roku udało nam się wzbogacić pejzaż miasta o świetne realizacje, z których około 20 istnieje do tej pory. Dzięki kolejnym edycjom Katowice na liście street artu w Polsce sięgają szczytu, obok takich miast jak Gdańsk czy Łódź. Na południu Polski jesteśmy zdecydowanie jedną z najlepszych galerii street artu.
Czy oprócz artystycznych zmian w przestrzeni miasta, ewoluowała też świadomość street artu wśród mieszkańców i osób przyjezdnych?
Przez lata istnienia festiwalu udało nam się oswoić katowiczan ze sztuką ulicy. A robiliśmy to stopniowo i z zamysłem. Najpierw zapraszaliśmy artystów tworzących prace bardziej przystępne, w jakimś stopniu dekoracyjne, żeby z biegiem czasu podnosić poprzeczkę. Z kolejnymi edycjami w Katowicach gościliśmy coraz więcej twórców poruszających istotne tematy, coraz bardziej abstrakcyjnych i ostrych w swoim wyrazie. Jeśli na jednym biegunie mieliśmy Aryza, to na końcu tej skali pojawiał się Eltono, który w przejściu podziemnym przy ulicy Damrota zostawił mural wywołujący skrajne emocje.
Na pracę Eltono można patrzeć jak na naskalne malowidło przedstawiające dwa plemiona toczące ze sobą bój. Mural jest bardzo ostry, agresywny, mówi o przemocy we współczesnym społeczeństwie, z której do tej pory nie wyrośliśmy. Po zakończeniu prac pojawiły się bardzo krytyczne głosy. Wielu ludzi mówiło, że malowidło straszy, epatuje agresją i nie powinno się znaleźć w przestrzeni publicznej. I to doskonale pokazuje, jaką siłę oddziaływania ma tego typu twórczość.
Pamiętam edycję festiwalu chyba z 2012 roku, gdy przed Spodkiem stanęły dwie pokryte włóczką koparki Agaty Oleksiak (Olek) – artystki znanej globalnie m.in. z włóczkowego street artu (tzw. knittingu) i bardzo głośnych realizacji. Jedną z nich było ubranie Szarżującego Byka z Wall Street w różowy pokrowiec z włóczki. Już kilka lat temu w przestrzeni Katowic pojawiały się prace takich twórców jak Mariusz Waras (M CITY), ESCIF czy Tellas. Co powoduje, że miasto tak bardzo przyciąga legendy street artu?
Na początku artyści podchodzili do festiwalu z pewną ostrożnością, jak do każdej inicjatywy, która dopiero startuje. Jednak myślę, że już po pierwszej edycji w świecie street artu rozeszła się dobra opinia o Katowicach. Ludzie, którzy organizują ten festiwal są w niego maksymalnie zaangażowani, artyści spotykają tutaj dobre warunki do pracy, dlatego też w kolejnych edycjach gościliśmy duże i poważne nazwiska. Rezultatem tego było powstanie takich prac jak Przełącznik ESCIFA na ul. Mikusińskiego, który obok wspomnianej już Kury Aryza jest chyba drugim, najbardziej ikonicznym dziełem w całej galerii katowickiego street artu.
Kilka lat temu reprodukcja Przełącznika pojawiła się na okładce jednego z albumów światowego street artu. Książkę z katowickim muralem na okładce można dzisiaj znaleźć na półkach największych księgarń sztuki współczesnej na całym świecie. Mieliśmy też zabawny przypadek. Człowiek, który na co dzień mieszka w Stanach Zjednoczonych, zobaczył gdzieś zdjęcie tego muralu. Odnalazł kontakt do nas i poprosił o zdjęcie realizacji. Wysłaliśmy mu je w wysokiej rozdzielczości, a on – w ramach rewanżu – odesłał nam zdjęcie Przełącznika wiszącego nad kominkiem w jego amerykańskim domu.
Postindustrialne przestrzenie to prawdziwy raj dla artystów street artowych. Jakie interesujące miejsca, prócz murów kamienic, ozdobili na przestrzeni lat festiwalowi twórcy?
Rzeczywiście, postindustrialny charakter Katowic pozwala na wiele w dziedzinie street artu. Jako że miasto nie jest przepełnione zabytkami do ostatniego centymetra, artystom łatwiej było wejść także w sam środek miasta. Nie musieliśmy uciekać na betonowe osiedla, a kilka bardzo ciekawych prac do dziś znajduje się w ścisłym centrum. Sam szczególnie cenię te realizacje, które powstały w bardziej tradycyjnych dzielnicach Katowic, wśród starych kamienic i familoków na Załężu czy w Szopienicach. Te prace najlepiej się tam komponują. Street art stanowi idealną przeciwwagę do surowości architektury tych obszarów miasta.
Który mural stworzony w ramach festiwalu jest Panu najbliższy?
Jedną z moich ulubionych realizacji jest praca Made you look brytyjskiego artysty tworzącego pod pseudonimem Mobstr. Mural prowadzi nasz wzrok od poziomu ziemi, przez całą wysokość ściany kamienicy, aż na sam szczyt, gdzie znajdziemy przewrotny napis Made you look, co można tłumaczyć jako Sprawiłem, że spojrzałeś. Sprowokowałem cię. I tak właśnie działa street art. Ma być prowokacją do patrzenia i do myślenia.
Sporo materiałów poświęconych sztuce ulicznej ogranicza się do podania listy murali z adresami i niezbędnymi informacjami o twórcach. A przecież w street arcie najciekawsze jest spontaniczne, zupełnie niespodziewane spotkanie z ideą, która prowokuje pytania. Świetnym przykładem takiej realizacji jest mural Tato nie płacz, wykonany przez Łukasza Surowca w 2015 roku. Czy ludzie pytają, wchodzą w dialog ze street artem?
Dialog z muralem następuje w umyśle każdego odbiorcy. Idąc najczęściej za intencją artysty, staraliśmy się nie dopowiadać murali jakimkolwiek tekstem, a szczególnie opisem na muralu czy zaraz obok niego. Jedyna tabliczka, jaka funkcjonuje, to tabliczka informująca o pracy Aryza, bo to praca, która powstała w ramach pierwszej edycji festiwalu. Wszystkie pozostałe realizacje stoją same, twarzą w twarz z odbiorcą, z przestrzenią, z ulicą. I są niedopowiedziane. Jeżeli jakiś mural, jak chociażby Tato nie płacz, wywoła reakcję medialną, to zostaje automatycznie dopowiedziany. Akurat praca Łukasza Surowca jest mocno narracyjna, stoi za nią bardzo silna historia. Myślę, że wszyscy pamiętają czasy strajku górników i jednego z ważnych momentów w transformacji Górnego Śląska, o których mówił mural Tato nie płacz.
Podobnie jest z pracami o charakterze edukacyjnym. Ich też staramy się nie dopowiadać. Dobrym przykładem jest mural przedstawiający Wojciecha Korfantego, który stworzyliśmy w zeszłym roku w związku z setną rocznicą odzyskania niepodległości. Nie przy nim żadnej informacji. Można się domyślić, kto na nim widnieje, albo można szukać informacji na ten temat. Zostawiamy murale niedopowiedziane, bo taka jest też rola sztuki ulicy. Jej rolą nie jest dawanie łatwych recept i prostych odpowiedzi. Ma skłaniać do poszukiwań, do podjęcia aktywności.
Gdyby miał Pan wskazać 5 katowickich murali, za którymi kryją się najciekawsze idee i historie, które by Pan wybrał?
W pierwszej kolejności wymienię Przełącznik ESCIFA jako ten, który odniósł największy sukces. To jednak nie jedyny powód, dlaczego o nim myślę. To jeden z najbardziej wieloznacznych murali.
Drugi to mural Made you look stworzony przez Mobstra. Jest przewrotny, a to element, który w street arcie cenię sobie najbardziej.
Trzeci to na szczęście wciąż funkcjonujący mural THINK Spy’a stworzony we wspaniałym punkcie, bo kamienica między Szopienicami a Janowem jest widoczna z różnych miejsc. Sama zaś praca jest potężnym apelem, by używać swojego rozumu wbrew obowiązującym trendom.
Czwarty mural to Statistic Sashy Kurmaza z Kijowa. Znajduje się między Załęską Hałdą a Ligotą. To mural czysto abstrakcyjny, niemal mondrianowski, a jest tak naprawdę wizualizacją ankiety przeprowadzonej przez artystę. W gorącym czasie konfliktu ukraińsko-rosyjskiego Kurmaz pytał mieszkańców Katowic o ich stosunek do tych wydarzeń, a wyniki swoich badań zwizualizował w postaci muralu. Tak naprawdę to większy “torcik” excellowy, ale przeniesiony na mur kamienicy.
I wreszcie piąta realizacja. DON’T THINK Petera Fussa to najmocniejsza politycznie realizacja, jaką można znaleźć w Katowicach. To też bardzo przewrotny mural, który wzywa do porzucenia myślenia, skoncentrowania się na płaceniu podatków i głosowania na tych, na których głosować trzeba. To praca o silnej wymowie politycznej, mocno antysystemowy. W ramach festiwalu organizowanego przez instytucję publiczną udało nam się zrealizować mural o wymowie społecznej, często reprodukowany, interpretowany jako głos protestu.
A wracając do festiwalu, poza powstającymi muralami, impreza od początku stanowi mieszankę różnorodnych wydarzeń artystycznych, muzycznych i sportowych. Każda edycja niesie za sobą nowe niespodzianki. Jak będzie w tym roku?
O tym, jak będzie wyglądać Katowice Street Art w tym roku, powiemy niedługo. A festiwal faktycznie jest wydarzeniem, które ewoluuje niemalże od samego początku. Po wielu edycjach, które koncentrowały się na muralach, jeszcze w ramach Katowice Street Art Festivalu, zaczęliśmy przesuwać akcenty w stronę działań społecznych i tworzenia obiektów w przestrzeni publicznej.
Ostatnie dwie edycje prowadzone przez Matyldę Sałajewską pod hasłem Katowice Street Art AiR czyli Arts in Residence, realizowały koncepcję rezydencji artystycznych. Artyści byli zapraszani na dłuższy pobyt w Katowicach, żeby mogli lepiej poznać miasto. Sami wybierali temat i przestrzeń, w której chcieliby tworzyć. Co ważne, wszystkie pomysły rodziły się tu, w Katowicach. Ideę rezydencji artystycznych mamy już za sobą, zamknęliśmy ją jako spełniony postulat i udany eksperyment. Teraz zaczynamy działać z zupełnie nową formułą Urban Sound, która street art połączy z przestrzenią dźwięków. Powstaną instalacje dźwiękowe, które przygotowują doskonali artyści. Katowice od 2015 roku są Miastem Kreatywnym UNESCO w dziedzinie muzyki. W związku z tym chcieliśmy połączyć te dwa obszary, co nie jest trudne. W końcu muzyka i sztuka ulicy mocno się ze sobą zazębiają, a współcześni artyści street artowi chętnie wchodzą w przestrzeń muzyczną. Trzeba ich tylko odpowiednio dobrać i pozwolić im tworzyć.