Jak Polacy spędzają czas wolny i wakacje?
Portret Polaka na działce i na wakacjach (z lekkim przymrużeniem oka oczywiście). Latem jesteśmy nim wszyscy.
Jak odpoczywa typowy Polak?
1. Robi grilla. The Polish Style
Polak potrafi zrobić grilla wszędzie: w lesie, publicznym parku, a nawet na mikro balkonie. I najczęściej nie mówimy tu o żadnym fikuśnym grillu, ale takim małym, lekkim, często jednorazowym. W każdy względnie słoneczny weekend (szczególni ten długi) nad ogródkami działkowymi i osiedlami domków jednorodzinnych unosi się aromat skwierczącej kiełbasy.
Obowiązkowe składowe grilla: wspomniana kiełbasa (gruba, typowo polska, jedyna słuszna), ewentualnie tłusta karkówka, do tego zimne piwo (ilość sztuk na głowę zdecydowanie przewyższa sztuki kiełbasy) i podpałka — jej zapach często unosi się najmocniej.
I żeby nie było wątpliwości — sami mamy słabość do kiełbasy, uwielbiamy robić grilla i najczęściej właśnie tak świętujemy wszystkie okazje. Nic tak nie spaja zespołu jak uwodzący smak podpałki zapity zimnym piwkiem!
2. Kosi trawnik. 3 razy w tygodniu
O tak, kosiarki wyjeżdżają na polskie, dumne trawniki już w okolicach słynnej Majówki. Co gorliwsi wyprowadzają ryczące maszyny ze swojej stajni jeszcze w kwietniu, by poskromić źdźbła trawy rosnące ponad 2 cm długości. Termin pierwszego koszenia zależy od tego, czy wiosna dopisze i przygrzeje wcześniej, ale na długi weekend majowy to już obowiązkowo.
Równiutki, regularnie przycinany trawnik bez śladu chwasta to wszak duma każdego Polaka, który jest posiadaczem własnego ogródka ogrodzonego wysokim płotem. To nic, że trawnik ten jest często sztuką dla sztuki, nieskalany odbiciem ludzkiej stopy czy obecnością kwiatu. Jak dobrze, że do miast wkroczyła moda na polne, dzikie łąki!
W wolny dzień od samego rana na osiedlach poza miastem słychać tylko jeden, powtarzający się dźwięk: kosiarki sąsiada, głównie spalinowej. W okolicach późnego popołudnia dźwięk ten przycicha i oddaje pola skwierczącej na grillu kiełbasie. No ale musicie przyznać, że smak zimnego piwka i ciepłej kiełbaski jest wyjątkowo niebiański po takim wysiłku, jakim jest okoszenie całego trawnika.
3. Jedzie nad morze…
O tak, większość Polskich rodzin, gdy tylko ich pociechy odbiorą świadectwo, pakuje do bagażnika swojego kombi dmuchane rękawki, baseniki, koła w kształcie truskawki, przenośnego grilla i zapas kabanosów na drogę.
Na plaży w najbardziej popularnych miejscowościach wszyscy zdają się zameldować dokładnie w tym samym terminie, w pośpiechu zajmując swój kawałek piasku. Kołobrzeg, Międzyzdroje, Świnoujście czy Łeba zaczynają pękać w szwach.
I tu wjeżdża on: parawan. Metafora prywatności, „mój kawałek przestrzeni”, przedłużenie tego wysokiego płotu, który mamy wokół domu. A za parawanem jak w domu: piwko, przywiezione kabanosy, czasem jeszcze kanapki. Tylko koszenie trawnika odłożone na 2 tygodnie…
4. …albo NA Chorwację
„Paaanie, drożyzna taka! To już nie ta Chorwacja co kiedyś” – narzeka Polak, który do letniskowych domów chorwackiego gospodarza Mirko jeździ co roku od ponad dekady. Pogoda pewniejsza, autem (jak się depnie na austriackiej autostradzie) to i w 10 godzin jesteśmy, no a ten spokój, ta woda turkusowa.
Jedzenie oczywiście swoje zabieramy, bo te ceny to wie Pan, daj Pan spokój. No ale grilla zabierać nie trzeba swojego, bo NA Chorwacji to już każdy domek ma konkretne, murowane. Za rok Panie to może już inny kierunek, Włochy może. Teraz cenowo to już na jedno wychodzi.
5. Opala się na skwarkę
Moda na opalone ciało trwa. Mimo iż popularny „solar” wyszedł już z mody, złota opalenizna latem świadczy o tym, że ktoś miał czas i komfort poleżenia na słońcu. Oczywiście liczy się opalenizna bez zawstydzających śladów krótkiego rękawka (przy robocie się nie liczy) albo okularów przeciwsłonecznych.
Smarujemy się filtrami, wiemy, jak niebezpieczne są promienie UV, wiemy, żeby unikać słońca w godzinach szczytu, ale mówicie, co chcecie: opalone, złote ciało zawsze budzi nutkę zazdrości i podziwu. Bo ta znad morza ma przecież inny, ZŁOTSZY kolor.
6. Narzeka na pogodę
Polskie lato potrafi być piękne. Potrafi też być kapryśne, nieprzewidywalne, zimne i ciupać deszczem przez bite dwa tygodnie. Szczególnie jeśli te dwa tygodnie zaplanowało się akurat nam morzem.
Wszystko jedno, czy leje, czy mocniej zawieje, czy akurat trafiło się w okno pogodowe i przygrzało tak, że aż się człowiek spocił. Polak na pogodę narzeka tak samo często jak na podatki i rząd, sąsiada, co za często kosi swój trawnik i na robotę, do której zaraz trzeba będzie wracać.
No nic, nawet jeśli skończy się urlop, zawsze zostaje kosiarka i grill. A w domu przynajmniej taniej niż NA Chorwacji (i nad polskim morzem już dawno też…).