„Katowice są dzisiaj moim domem” – poznaj historię Viry
Vira przyjechała na studia do Katowic ponad sześć lat temu i z miłości do tego miasta postanowiła tu rozwijać swoją karierę. Rozmawiamy po polsku, głównie o Katowicach i Polsce, ale temat naszego spotkania jest bardzo uniwersalny dla wszystkich obcokrajowców, którzy szukają swojego miejsca w świecie. Przeczytajcie o tym, jak wyglądały początki Viry w Polsce, co sądzi o naszej mentalności i jakie ma plany na przyszłość.
Aktualnie Vira zatrudniona jest w dziale HR na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, gdzie odgrywa kluczową rolę w realizacji projektu „Welcome2US”, mającego na celu rozwój potencjału Uniwersytetu w zakresie wsparcia pracowników zagranicznych. Projekt ten jest finansowany przez Narodową Agencję Wymiany Akademickiej (NAWA) w ramach programu „Welcome to Poland 2022”.
Edyta, Wellcome Home: Zacznijmy od konkretu: dlaczego Katowice?
Vira: Przede wszystkim ze względu na to, że tutaj mieszkała i studiowała już moja koleżanka. Dostałam od niej wiele pozytywnych rekomendacji, więc padło na Katowice, a nie Kraków czy Warszawę.
Jaki kierunek studiowałaś?
Marketing. Ze względu na to, że zdobyłam licencjat z marketingu już w Ukrainie, kontynuowanie tych studiów w Polsce było dla mnie najbardziej naturalne.
Ukończyłaś studia na Uniwersytecie Ekonomicznym i co dalej?
Dalej… życie. Praca, rozwój, kolejne studia. W zeszłym roku skończyłam studia podyplomowe na SWPS z User Experience i User Interface. Fajnie, że są też takie możliwości i można takie kierunki studiować tutaj w Katowicach
Jak oceniasz te studia?
Myślę, że to było bardzo dobre doświadczenie. Przede wszystkim struktura tego kierunku była bardzo specyficzna w porównaniu do klasycznej organizacji studiów. Nie mieliśmy typowej sesji co semestr. W ciągu całych naszych studiów realizowaliśmy zadania, a finalną pracą był projekt aplikacji mobilnej. Oczywiście, były jakieś egzaminy, ale jednak te studia krok po kroku wprowadzały nas w to, jak wygląda projektowanie. Jestem z nich bardzo zadowolona, bo dały mi możliwość zrozumieć cały proces projektowania.
Cieszę się, że jesteś zadowolona. Teraz pracujesz na Uniwersytecie Śląskim. Jak trafiłaś na UŚ?
Moja przygoda zawodowa zaczęła się, gdy natrafiłam na ogłoszenie o pracy, które wyróżniało się obietnicą bogatych możliwości rozwoju. Zainteresowana, przesłałam swoje CV, następnie przeszłam przez etapy procesu rekrutacyjnego i ostatecznie zostałam wybrana do dołączenia do zespołu.
Opowiesz coś więcej o projekcie?
Projekt, w ramach którego pracuję, ma na celu wsparcie pracowników naukowych z zagranicy. Jego realizacja polega na tworzeniu na uczelniach miejsc takich jak nasz Welcome Point, które mają za zadanie ułatwiać im adaptację i integrację w nowym środowisku akademickim oraz kulturalnym w Polsce. Dzięki finansowaniu z Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej projekt ten oferuje wiele możliwości rozwoju, zarówno dla uczelni, jak i dla samych pracowników, otwierając przed nimi nowe perspektywy zawodowe i osobiste.
Czy to, że sama jesteś obcokrajowcem, pomaga Ci jakoś w pracy? Czy lepiej rozumiesz potrzeby tych osób?
Oczywiście. Mam za sobą doświadczenie, przez które przechodzi każdy obcokrajowiec, który przyjeżdża do nowego kraju. To doświadczenie związane z adaptacją, które na jakimś etapie było dla mnie ciężkie, daje mi świadomość tego, co oni przeżywają i po prostu pomaga mi zrozumieć ich potrzeby lepiej.
Co więc było dla Ciebie najtrudniejsze w adaptacji?
Emigracja do jakiegokolwiek kraju (czy to Polska, Niemcy, czy Stany) zawsze będzie przechodziła przez cztery etapy.
Pierwszy to miesiąc miodowy: wszystko jest super, wszystko nam się podoba. Traktujemy naszą przeprowadzkę jako przygodę, jak coś nowego. Wtedy w naszym organizmie buzują hormony, więc w naturalny sposób nie zwracamy uwagi na minusy. Cały czas jesteśmy w coś zaangażowani.
Następnym etapem jest szok kulturowy: wtedy rzeczywistość ukazuje się w takich prawdziwych kolorach. Ten etap u każdego trwa i wygląda inaczej. To zależy, czy dana osoba jest introwertyczna, czy ekstrawertyczna, czy z natury łatwo się dostosuje do zmian. Potem jest akceptacja, a na końcu dostosowanie.
Ja przyjechałam na studia i cały czas byłam wśród ludzi, więc mój miesiąc miodowy trwał dość długo, a pierwszy szok kulturowy przyszedł do mnie po czterech miesiącach. Jeśli przyjeżdżasz do pracy, to Twoje środowisko jest bardziej zamknięte, a Twoja rola bardziej zadaniowa.
My, Polacy, często mamy skłonność do tego, żeby oceniać się bardzo surowo. Zaniżamy swoje umiejętności komunikacyjne i językowe. A obcokrajowcy, z którymi rozmawiam, mówią mi zupełnie co innego. Mając już to doświadczenie, myślisz, że Polska jest krajem trudnym do adaptacji dla obcokrajowców?
Hmm… To jest bardzo dobre pytanie. Ukraina i Polska mają bardzo podobną historię i mentalność, dlatego trudno mi zobaczyć wielką różnicę. Przez bardzo długi czas wpływały na to różne czynniki historyczne i polityczne, które nie pozwalały człowiekowi być otwartym na innych, mówić szczerze o swoich poglądach czy się chwalić. Takie zachowania, wyniesione też z naszych domów, wypracowały w nas mechanizmy obronne, które wpływają na pewną rezerwę w naszym zachowaniu. Ale myślę, że to też jest coś ciekawego i unikatowego w porównaniu do innych kultur. Nie możesz przecież udawać, że wszystko jest kolorowe i zawsze świeci słoneczko. Tutaj potrzebny jest zdrowy balans.
My, Polacy, nie potrafimy powiedzieć po prostu: jestem zadowolony ze swojego życia, lubię swoją pracę, dobrze zarabiam. Stąd ten stereotyp Polaka wycofanego.
Ale jeśli sama o sobie nie powiesz dobrze, to nikt tego nie powie. Myślę więc, że to jest kolejny aspekt do rozwoju. Do tego potrzeba czasu i spokoju, aby po prostu przystanąć i pomyśleć: „Tak, wszystko jest w porządku”.
Z kim najczęściej spędzasz czas? Kim są Twoi przyjaciele? Czy to są Polacy, czy to są raczej obcokrajowcy?
Różnie. Są osoby z Polski, są osoby z Ukrainy. Mam przyjaciół z różnych krajów.
Częściej nawiązujesz znajomości z kimś, kogo poznasz u siebie w pracy, na uniwersytecie, czy to są znajomości ze studiów? Jak najłatwiej Twoim zdaniem nawiązywać znajomości?
Mam znajomych i w pracy, i poza nią. Mam dla osób, które przyjeżdżają do Polski, taką radę: nie możecie się zamykać i siedzieć w domu. Musicie szybko zminimalizować ten szok kulturowy i po prostu zacząć wychodzić. W Katowicach regularnie organizowane są spotkanie dla osób z zagranicy, na przykład środowe meetupy w Królestwie. Można poznać fajnych ludzi, porozmawiać w każdym języku świata. Są spotkania, gdzie ludzie gadają tylko po hiszpańsku, analogicznie jest z językiem niemieckim. Po prostu trzeba dołączyć do tych grup, ponieważ inne osoby z zagranicy też szukają znajomych, czują się samotne. Jest tego bardzo dużo i warto się rozejrzeć, co oferują Katowice.
Pięknie mówisz po polsku i jako Ukraince było Ci pewnie trochę łatwiej przełamać barierę językową. Wielu obcokrajowców nawet nie planuje nauki polskiego, bo to nie jest ich miejsce na całe życie. Myślisz, że da się nawiązać fajne relacje, zasymilować i przejrzeć ten szok kulturowy bez znajomości polskiego?
Szczerze wierzę, że tak. I z każdym rokiem to prawdopodobieństwo się zwiększa. Poziom edukacji angielskiego w polskich szkołach jest na coraz lepszym poziomie, bardzo dużo młodych osób rozmawia po angielsku. Coraz więcej starszych osób z resztą też. Myślę, że nawiązanie z Polakiem relacji nie jest problemem, nawet rozmawiając tylko po angielsku. Dla Polaków jest to super okazja, by ćwiczyć swój angielski.
A czy dla pracowników Waszej uczelni nieznajomość języka polskiego może być problemem w jakimkolwiek stopniu, na jakimkolwiek etapie?
Nie. Jako uczelnia organizujemy szkolenie dla naszych pracowników za granicą w języku angielskim. W Katowicach coraz więcej poważnych konferencji i wydarzeń odbywa się w języku angielskim. Myślę, że to nie jest przeszkoda, trzeba tylko dać temu procesowi jeszcze więcej czasu.
Ja myślę, że to jest też zmiana pokoleniowa. Wielu z nas, nawet jeżeli zna język angielski, to ciągle wstydzi się go używać. Ale jeśli zdobędziesz nasze zaufanie, to okazujemy się bardzo otwarci i gościnni.
Tak, to prawda. Myślę, że nie warto się zmienić pod jakieś obce standardy. To, że gdzieś tam ludzie tak się zachowują, to nie znaczy, że my też tak musimy. To jest aspekt kulturowy. Czy gorszy? Nie, wszystko jest okej, po prostu tak jest i tyle. To jest normalne.
Chciałabym zapytać o mieszkanie. Jesteś tu już prawie siedem lat, więc pewnie przerabiałaś różne scenariusze, jeżeli chodzi o wynajem. Gdzie mieszkałaś na studiach? Jak wyglądało u Ciebie „pójście na swoje”?
Jako studentka miałam możliwość mieszkać w akademiku. Potem, gdy przyszedł czas na mieszkanie, moja koleżanka zarekomendowała mi Wellcome Home. Bardzo chwaliła Wasze mieszkania, więc zadziałało polecenie i nie musiałam szukać tak klasycznie, przez portale.
A czy z doświadczenia Twojego lub Twoich znajomych jest coś, czego obcokrajowcy oczekują w mieszkaniu? Co jest istotne dla osoby, która przeprowadza się z innego kraju?
Warto pamiętać, że osoba, która przyjeżdża do innego kraju (i to wcale nie musi być Polska) to fakt, że ta osoba nie ma „innego” domu. Nie pojedzie przecież na weekend do mamy, dlatego to mieszkanie traktuje jako swoje królestwo. To jest jej dom. Ważna jest kwestia wyposażenia, bo nie będziesz przecież wozić swoich garnków. Co z resztą masz z nimi zrobić, gdy znowu się przenosisz? Wyrzucić? To kwestia wygody, ale też takiego świadomego i ekologicznego podejścia obu stron.
Nie pojedziesz też do mamy zrobić prania. Musisz po prostu radzić sobie sama, dlatego tak ważne jest wyposażenie. A gdzie najczęściej mieszkają pracownicy Waszej uczelni?
Uniwersytet Śląski oferuje różne rozwiązania ze względu na to, że mamy wydziały w różnych miastach: Sosnowcu, Chorzowie, Katowicach, Cieszynie. Nasza uczelnia oferuje domy asystenta, gdzie mogą mieszkać nasi pracownicy, ale jeżeli ktoś przyjeżdża z rodziną, a to też się zdarza, wtedy często szuka już we własnym zakresie.
Czy uczelnia pokrywa koszty zakwaterowania pracowników?
Różnie. To zależy od kontraktu.
Pozwól, że zapytam Cię o nasze miasto. Jesteś tu na tyle długo, by obserwować, jak rozwijały się Katowice. Jakie są twoim zdaniem największe rewolucje, które się w Katowicach wydarzyły?
Powiedziałabym, że najważniejsze jest to, że ta zmiana cały czas trwa. To nie jest tak, że coś zmieniono, zrobiono wielką renowację i stop, tyle. To miasto cały czas się rozwija i cały czas zaskakuje czymś nowym. Jak już mieszkasz dłużej w Katowicach (jak w każdym miejscu na świecie), to z czasem nie zwracasz na te zmiany uwagi, ale po rozmowie z moimi koleżankami, które w Katowicach nie były z pół roku, znowu to sobie uświadomiłam.
Świetny jest transport, komunikacja publiczna, rowery. Druga rzecz to fakt, że centrum Katowic wygląda ostatnio trochę jak Nowy Jork 🙂 Powstają wieżowce, biurowce i jest w tym jakaś energia, która przyciąga. Są ludzie, ruch, inwestycje.
Jakie są Twoje ulubione miejsca w Katowicach? Co byś poleciła? Czy masz swoje rekomendacje?
To zależy od celu. Jeżeli ktoś przyjeżdża tylko na kilka dni, to jak najbardziej może zobaczyć Strefę Kultury i Muzeum Śląskie. I oczywiście przespacerować przez piękny szlak moderny, który jest w centrum. Jeżeli ktoś chce przyjechać na dłużej i potrzebuje po prostu odpocząć, Katowice są świetnym miejscem ze względu na to, że jest bardzo blisko z centrum do parków. Mamy tutaj Park Kościuszki, Park Śląski, Dolinę Czech Stawów. A jeśli Park Śląski, to można przy okazji zwiedzić odnowione Planetarium. A wieczór w mieście spędzić na Mariackiej.
A jak Ty spędzasz wolny czas, wieczory, weekendy?
Bardzo lubię to, że w Katowicach jest możliwość aktywnego spędzania czasu. Są baseny w różnych częściach miasta. Analogicznie, można też pobiegać w licznych parkach.
Bardzo mi się podoba to, że Katowice znajdują się w idealnym miejscu pod kątem lokalizacji. Mam 2 godziny drogi do koleżanki we Wrocławiu. W godzinę jestem w Krakowie, w 2,5 godziny w Warszawie. Ostatnio byłam w górach. Myślę, że to jest najważniejszy atut Katowic – lokalizacja. Czasem można godzinę zmarnować w korku, a tutaj godzina i jesteś w górach, możesz od razu iść na hiking.
A jak spędzasz święta i wszystkie dłuższe przerwy w pracy?
Nie chciałabym być nudna i powiedzieć, że pracuję… Dlatego sama sobie mówię: „Wykorzystaj ten czas!”. Staram się podróżować.
Jakie są Twoje ulubione miejsca w Polsce? Albo takie, które dopiero chciałabyś odkryć, bo jeszcze nie miałaś okazji?
Minionego lata odkryłam Sopot. Piękne miasto, morze. Spokojnie nie było, ale to jest naprawdę miejsce, które warto zobaczyć. Myślę też, że Zakopane, ale nie samo miasto, a szlaki górskie. Warto wybrać termin, gdy nie ma tam tylu turystów i po prostu pospacerować.
Czy widzisz siebie w Katowicach na stałe? Czy raczej myślisz, że dzisiaj Katowice, a jutro może być gdziekolwiek?
Powiem szczerze, że miałam takie doświadczenie. Pół roku mieszkałam w Grecji i to było przepiękne pół roku mojego życia. Ale wróciłam do Katowic i tutaj też mi się podoba. Wszyscy wiemy, że życie jest niestabilne i nie możemy mieć pewności, co będzie jutro. Zostanę w Katowicach? Super. Wyprowadzę się do Australii? Też będzie super. Tu nawet nie chodzi o mnie, a o to, jak zmienia się teraz świat i że ludzie muszą nauczyć się być elastycznymi. To jest taka nowa norma i nie ma w tym nic złego. Warto po prostu być otwartym na świat, na ludzi i na możliwości.
Masz sobie bardzo dużo mądrości. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci, żeby Katowice dawały Ci wszystko to, czego potrzebujesz i żebyś się tutaj czuła jak w domu.
Dziękuję bardzo. Tak sobie pomyślałam, że ta część Grecji, gdzie mieszkałam, była trochę jak babcia, do której zawsze fajnie wpaść, odpocząć, zjeść dobre jedzenie. Ale jednak Katowice to matka. Jest tu wszystko to, co dla mnie ważne i czego teraz potrzebuję.