Inwestuj w wynajem
Polski / EURPLN
Language
Język
Polski
Currency
Waluta

Jak różne są Kair i Katowice? Szczera rozmowa o odnajdywaniu siebie w Polsce

Esraa pochodzi z Egiptu. Pracuje jako inżynier w branży motoryzacyjnej. W Katowicach mieszka od 2024 roku i od samego początku wynajmuje mieszkanie Wellcome Home w centrum miasta. Nam opowiedziała o swoich początkach w Polsce, o różnicach kulturowych i trudnościach, jakie z tego wynikają, ale też o Egipcie, którego nie znamy.

Gdy przyjechałam do Polski, wszystko zwolniło. […] Spokojne katowickie otoczenie na pewno miało na to wpływ.

Edyta, Wellcome Home: Pozwól, że zacznę pozornie prosto: dlaczego Katowice? Jak trafiłaś do Polski?

Esraa: Tak naprawdę nigdy nie myślałam, że przeprowadzę się do Polski. Moim planem były Niemcy, uczyłam się nawet języka. Pracuję jako inżynier systemów wbudowanych w sektorze automotive. Zaczęłam się rozglądać za pracą i zdałam sobie sprawę, że sektor motoryzacyjny w Niemczech czy Francji wcale nie ma się dobrze.  

Widziałam za to bardzo ciekawe ogłoszenia w Polsce. Pracowałam już wcześniej z Polakami i to było dobre doświadczenie. Wydawali mi się troszkę zbyt bezpośredni, ale bardzo uprzejmi. Kiedy więc pojawiła się propozycja, pomyślałam: „Czemu by nie spróbować?”.

Jak długo jesteś już w Polsce? 

Przyjechałam w kwietniu 2024. Tydzień później wynajęłam mieszkanie z Wellcome Home i to był mój szczęśliwy traf.

Dziękujemy. Świetnie, że do nas trafiłaś!

Tak, ja też bardzo się cieszę.

Pomijając Twoje doświadczenie w pracy z Polakami, czy wiedziałaś o Polsce cokolwiek? Jakie miałaś oczekiwania przed, a jaka była rzeczywistość już po przyjeździe?

Postanowiłam nie mieć żadnych oczekiwań. W przeszłości rzeczywistość często okazywała się dla mnie zupełnie inna. Otworzyłam się na nowe doświadczenia, postanowiłam niczego nie oczekiwać, a odkrywać. 

Opinie zawsze będą skrajne: ktoś będzie Cię ostrzegał, ktoś inny polecał. 

Odkąd jestem w Polsce, nie wszystkie doświadczenia są tylko przyjemne, ale jestem zaskoczona uprzejmością ludzi w miejscach, w których nawet się nie spodziewałam, jak lokalne targowisko obok mojego mieszkania. Sprzedawcy nie mówią po angielsku, ale zadają sobie trud, by uczyć mnie, jak zrobić zakupy po polsku. Uczą mnie podstawowych słów.

Czego się już nauczyłaś? 

Znam już bakłażany, pomidory, jajko. Umiem liczyć: jeden, dwa, cztery. Trzy jest trudne w wymowie, ale jakoś mnie rozumieją. Aha! No i znam też słowo pęczek.

Na początku porozumiewaliśmy się na migi. Wskazywałam jakąś rzecz, na placach pokazywałam ilość. Z czasem ludzie pracujący tam zaczęli mówić do mnie po polsku. Na początku nic nie rozumiałam, domyślałam się z ich gestów i mimiki. Uczyłam się powoli, a oni byli ze mnie bardzo dumni.

Pamiętam jedną sytuację: sprzedawca podawał mi pomidory i inne warzywa i nagle zdał sobie sprawę, że zrobiłam całe zakupy bez wsparcia Google Translate. Zaczął klaskać i krzyknął: „O mój Boże! Bez tłumacza! Ale sukces!”. Zawstydziłam się, ale to było przemiłe. Innym razem zamówiłam po polsku pęczek pietruszki. Sprzedawca zawołał swoją żonę i poprosił, abym powtórzyła. Byli tacy dumni.

Uczyłaś się polskiego na jakimś kursie, czy tylko z takich życiowych sytuacji?

Jestem tutaj sama, więc nie mam wiele motywacji do nauki języka. Nie mam konieczności używania go, aby się porozumieć. Czasami to może powodować problemy. Zdarzyło się, że kobieta na ulicy zaczęła coś do mnie mówić. Podziękowałam jej odruchowo, ale potem zdałam sobie sprawę, że wcale nie była dla mnie miła. To nie była fajna sytuacja, ale uzmysłowiła mi, abym była bardziej ostrożna. 

A czy więcej jest tych pozytywnych, czy negatywnych sytuacji?

I takich i takich, ale moje doświadczenia oceniam w 60-70% 

pozytywnie. I nie chodzi tu o ludzi i ich dobrą lub złą postawę, ale o różnice w kulturze, jedzeniu, pogodzie, sposobie bycia.

Czy to Twoja pierwsza zagraniczna przygoda? Mieszkałaś wcześniej w innym miejscu poza Egiptem?

Podróżowałam do Stanów Zjednoczonych, ale nie na tak długo. Przeprowadzka z Kairu do Katowic była szokiem. Być może ten szok byłby mniejszy w Krakowie albo Warszawie, bo to jednak większe i głośniejsze miasta. Katowice są tak ciche, że nie mogłam w nocy spać!

Czy to naprawdę aż taka różnica? 

Tak. Nie byłam do tego przyzwyczajona. Kair tętni życiem nocnym do 4-5 rano. Potem budzą Cię ludzie idący do pracy.  Ulice nigdy nie są puste, szczególnie podczas Ramadanu lub innych świąt. Zawsze jest jakiś tłum, który świętuje, rozmawia, chce Ci coś sprzedać. To największa różnica pomiędzy naszymi kulturami i sposobem życia. W Egipcie ludzie spędzają większość swojego życia w pracy. Ich życie podporządkowane jest pracy, szczególnie w handlu. Sklepy nigdy nie zamykają przed północą, bo ludzie pracujący do późna robią zakupy dopiero w nocy. 

A jak duży jest Kair?

To jakieś szaleństwo. Mieszkałam wcześniej poza stolicą i populacja miasta miała jakieś 13 milionów mieszkańców. W Kairze to ponad 23 miliony. Jak do tego porównać Kraków czy nawet Warszawę? 

Dlatego lubię okolicę, w której wynajmuję teraz mieszkanie. Wokół jest głośno, jeździ dużo tramwajów, autobusów. Ludzie wychodzący nocą z barów czasem śpiewają.

No proszę! My skarżymy się na hałas, a Tobie się to podoba! Jak wygląda Twoje codzienne polskie życie? Czy jest inne niż to w Egipcie?

Całkowicie! Wcześniej byłam bardzo nerwowa. Przez stres w pracy ciągle się spieszyłam, wszystko było w biegu. Gdy przyjechałam do Polski, wszystko zwolniło. Tutaj pracuje się osiem godzin i szanuje swój czas po pracy. Nie żyjecie dla samej pracy, co dla mnie jest nowością. 

No i latem ciągle macie potrzebę wychodzenia z domu. Nie rozumiałam tego, dopóki sama nie przeżyłam polskiej zimy. Miałam w pracy koleżankę, która wychodziła z domu zawsze, gdy świeciło słońce. Ja myślałam wtedy: „Czemu mam wychodzić tylko dlatego, że świeci słońce? Przecież mam plany, chcę się pouczyć”. Aż przyszedł grudzień…

I wtedy zrozumiałaś.

Tak, wtedy zrozumiałam. Wokół było ciemno i zimno, a dzień nagle kończył się o 15:00.  Zastanawiałam się, o co chodzi, ale stałam się jakaś cichsza, spokojniejsza. Łatwiej było mi sobie poradzić ze złością. Spokojne katowickie otoczenie na pewno miało na to wpływ. Wy nigdy się nie złościcie, na waszych ulicach nigdy nie trąbią samochody. Nie znałam czegoś takiego.

Uwierz mi, że my także potrafimy być wkurzeni i bardzo głośni. 

Ale dla mnie to wszystko jest w równowadze. Tutaj jest po trochu wszystkiego, co potrzebne do życia.

Wróćmy do Twojej pierwszej zimy. Jak ją zniosłaś? 

Opowiem Ci zabawną historię. Miałam video rozmowę z moją rodziną i ktoś zwrócił uwagę, że moja twarz jest dziwnie czerwona i opuchnięta. Wcześniej padał śnieg, więc chciałam tego doświadczyć, poczuć go na swojej twarzy i dłoniach. Ale ta ekscytująca przygoda skończyła się w szpitalu. 

Naprawdę? Co się stało?

Cóż, moje ciało nie było na to gotowe. Na dworze było -7 stopni, a ja miałam kurtkę do -30, ale śnieg podrażnił moją skórę na twarzy i gołych dłoniach. Gdy wróciłam do domu, próbowałam się sama kurować. Ugotowałam sobie tradycyjne egipskie jedzenie i wzięłam zimny prysznic, ale to tylko pogorszyło sprawę. W szpitalu troszkę się śmiali i zapytali, czy to moja pierwsza zima w Polsce. Dostałam paracetamol. 

Za Tobą już wszystkie polskie pory roku. Masz swoją ulubioną?

Kocham listopad. Nie musisz jeszcze ubierać się bardzo grubo, często pada deszcz, klimat jest jak na filmach. Zawsze marzyłam o tym, by odwiedzić Europę i poczuć ten filmowy klimat.  Zobaczyć to na własne oczy, przekonać się, jak tutaj żyją ludzie. Czy są tacy, jak ich sobie wyobrażamy? 

W Stanach widziałam wiele uzależnionych osób żebrzących o pieniądze. Tutaj tego nie ma, czuję się bezpiecznie. Nikt nie komentuje koloru moich włosów czy skóry, nie sprawia, że czuję się obca czy inna przez moją religię czy pochodzenie.

Co za ulga! My, Polacy, jesteśmy wobec siebie bardzo surowi i wcale nie uważamy się za takich otwartych. Ale każdy obcokrajowiec, z którym rozmawiam, czuje się tu bezpieczny i mile widziany.

Tak, jak w Polsce czuję, że mogę być sobą. Wiem, że ludzie mają skłonność do powtarzania ciągle tych samych stereotypów, szczególnie w mediach społecznościowych. Gdy ktoś nie chce ze mną rozmawiać, najczęściej czuje się po prostu zawstydzony swoim poziomem angielskiego. Gdy zaczęłam uczyć się polskiego, ludzie bardziej się otworzyli. Jest trochę łatwiej.

O tak, już kilka słów po polsku wystarczy, by przełamać komunikacyjną barierę. Na targowisku więcej nie potrzeba, ale jak wygląda budowanie głębszych relacji? Masz polskich przyjaciół? 

Prawdziwy powód, dla którego nie mam polskich przyjaciół, to różnice kulturowe, które powodują wiele nieporozumień. W Egipcie jesteśmy bardzo otwarci. Ciągle się odwiedzamy, kupujemy sobie prezenty, obdarowujemy jedzeniem. To może być odbierane jako zabieranie komuś przestrzeni. Te różnice powodują, że ciężko mi nawiązywać długoterminowe relacje. Nie jestem pewna, jak z tego wybrnąć, jak powinnam się komunikować. Czasem boję się, że powiem coś, co ma po angielsku zupełnie inne znaczenie. 

Myślę, że my jesteśmy zagubieni i zawstydzeni dokładnie z tego samego powodu. Ale budowanie relacji jest w ogóle bardzo trudne.

Dlatego zawsze staram się dawać bezpieczną przestrzeń ludziom, których poznaję. Mówię wtedy otwarcie: „Daj znać, jeśli powiedziałam coś, co Cię uraziło. Trenuj mnie jak model AI, bo tylko wtedy mogę się nauczyć”. Przed przyjazdem powiedziałam nawet mojemu narzeczonemu, że na początku chcę być jak frytki. Idealny dodatek, który dopasowuje się do wszystkiego. Gdy już dowiem się czegoś o kulturze i ludziach, wtedy pokażę to, co najlepsze w mojej kulturze.

Czy w Katowicach jest społeczność z Twojego kraju?

W Katowicach, w Krakowie. W zasadzie w całej Polsce jest duża społeczność Egipcjan. Ale jak już mówiłam, moja osobowość bardzo się tutaj zmieniła. Nie jestem introwertyczką, ale ostrożnie wybieram ludzi, z którymi utrzymuję relacje. Może to polska kultura tak na mnie wpłynęła? [śmiech] Większość Egipcjan ma tutaj rodziny i dzieci. Ich obowiązki i codzienna rutyna są zupełnie inne niż moje. 

Jakie są największe różnice charakteru pomiędzy Polakami i Egipcjanami, które zauważasz?

Polacy są niewiarygodnie wręcz niezależni. Nigdy nie proszą o pomoc. Nigdy. Nie mam pojęcia dlaczego. Wolicie spędzić nad jakimś problemem osiem godzin, zamiast poprosić kogoś o radę. Mój znajomy z Polski wyjaśnił mi, że to może mieć podłoże historyczne. Najpierw musieliście walczyć o swój kraj, potem o odbudowanie gospodarki. Może dlatego polegacie tylko na sobie. 

Poza tym bardzo zwracacie uwagę na detale. To wręcz niewiarygodne. Ja mam pamięć fotograficzną – zapamiętuję to, co zobaczę. A Wy wszystko macie w głowie! Kalkulujecie i kontrolujecie każdy drobiazg. Jesteście niesamowici.

Uwielbiam miejsce, w którym teraz mieszkam i najchętniej zostałabym tu na zawsze. Wszystko jest blisko, moje mieszkanie jest przytulne i przestronne.

A czy za czymś tęsknisz? Obstawiam jedzenie.

Tak, w zasadzie tylko za jedzeniem. W Egipcie mamy wszelkiego rodzaju naturalne owoce i warzywa. Odkąd jestem w Polsce, czuję niedobór każdej możliwej witaminy. Nie wiem, jak to wyjaśnić, ale wasze warzywa i owoce mają mniej składników odżywczych. Nawet soli jest w nich mniej. Muszę przyjmować suplementy, żeby uzupełnić te braki. W Egipcie jadłam ogromne ilości lokalnych mango czy brzoskwini.

Rzeczywiście, polskiego mango raczej nie zjesz. Ale mamy naprawdę świetne, sezonowe i lokalne produkty.

Macie w Polsce świetną glebę. Wszystko tu urośnie. Oczywiście klimat nie pomaga, bo pogoda pozwala tylko na jeden sezon wegetacyjny w roku. Gdy idę na moje targowisko, sprzedawcy są bardzo dumni z lokalnych produktów. „To jest polskie”, podkreślają.

Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o Egipcie. Większość Polaków zna go tylko z kurortów all-inclusive w Sharm el-Sheikh czy Hurghadzie.

Ludzie w całym Egipcie nie różnią się od tych w Sharm el-Sheikh. Wszyscy są przyjaźni i chętnie zaproszą Cię do swojego domu. Gdyby mogli, daliby Ci wszystko, co mają. A na pewno będą chcieli dla Ciebie gotować i wcisnąć w Ciebie tyle jedzenie, ile tylko dasz radę.

To zupełnie jak tutaj. Brzmi jak polskie wesele lub inna rodzinna uroczystość.

Bardzo cenimy sobie codzienne relacje, dużo się spotykamy, również z naszymi krewnymi. Piątek to w Egipcie święto i dzień wolny, który spędzamy z rodziną. Nie brakuje oczywiście jedzenia. W weekendy mężczyźni zwykle wychodzą z domu, by kibicować podczas meczów piłki nożnej lub grać. Kobiety spotykają się, tańczą taniec brzucha. Nie robią tego na pokaz, ale dla samych siebie. Kobiety w Egipcie masowo oglądają też tureckie seriale. Kochamy połączenie historii miłosnych i kryminalnych. Mężczyźni wolą śledzić wiadomości. Interesuje ich polityka i ekonomia. No i jesteśmy bardzo pracowici.

Większość Egipcjan jest bardzo religijnych i przestrzega reguł, również kulturowych. Kobiety noszą hidżab i nie wychodzą z domu same. Ale to, że sami przestrzegamy takich zasad, nie oznacza, że nie akceptujemy innych. 

Kochamy wielkie rodziny i uważamy, że dzieci to ich największa siła. Populacja Egiptu to prawie 120 milionów ludzi. To wielokulturowe miejsce, do którego migrują obywatele krajów sąsiednich, szczególnie pochodzenia arabskiego. Egipt jest jak matka, która przyjmuje wszystkich potrzebujących.

Wróćmy jeszcze do Katowic. Masz tutaj swoje ulubione miejsca? 

Dolina Trzech Stawów to moje ulubione miejsce. Kładę się tam na trawie i coś sobie rysuję. Lubię też kawiarnie przy Placu Miarki. Zdarza mi się tam pracować. 

Zakupy, jak wiadomo, robisz na Placu Miarki [śmiech].

Oczywiście. Obok jest też sklep rybny [Delikatesy Łosoś], gdzie kupuję świeże ryby czy krewetki. W okolicy mam dosłownie wszystko. Minimarket Auchan, targowisko. Jest też dużo sklepów odzieżowych, szczególnie z ubraniami z drugiej ręki, które mają naprawdę fajny wybór. A ceny markowych butów, np. Adidasów, są u Was o połowę tańsze niż w Egipcie. 

Pora porozmawiać o Twojej przyszłości…

Uwielbiam miejsce, w którym teraz mieszkam i najchętniej zostałabym tu na zawsze. Wszystko jest blisko, moje mieszkanie jest przytulne i przestronne. Zapomniałam powiedzieć, że egipskie mieszkania są naprawdę ogromne, ich metraże zaczynają się od 140 m2. Moje mieszkanie tutaj jest oczywiście mniejsze, ale mam w nim przestrzeń. I kocham widok ze wszystkich okien!

W niedalekiej przyszłości prawdopodobnie przeprowadzę się do Krakowa, bo dostałam tam ciekawą propozycję pracy. Ale chciałabym zostać w Polsce na dobre, może nawet rozkręcić tutaj jakiś biznes związany z uprawą ziemi? Jest kilka roślin z Egiptu, które mogłyby tutaj rosnąć. Myślę, że pokochalibyście te owoce! 

Wchodzę w to! Uwielbiam wszystko, co związane z jedzeniem. 

Ten projekt wymaga jeszcze dopracowania. Dostałam jakiś czas temu propozycję przeprowadzki do Australii, ale nawet jej nie rozważałam, bo naprawdę chcę zostać w Polsce. Czuję się tutaj bezpiecznie i polecam przyjazd do Polski moim przyjaciołom. Opowiadam im o tym, jak bardzo cenię sobie ten kraj, jak bardzo mi się tutaj podoba, jaki mili są ludzie.

Czy planujesz intensywniejszą naukę polskiego?

O tak, zdecydowanie. Chcę pójść na kurs, ale dopiero od poziomu A2. Teraz jestem na A1. Myślę, że za miesiąc lub dwa będę gotowa do pierwszych konwersacji po polsku. 

Wszystkiego dobrego, Esraa! W Katowicach czy Krakowie, gdziekolwiek zdecydujesz się być. 

Dziękuję! 

Sprawdź także

Znajdź z nami wymarzone mieszkanie!